
O moich nawykach żywieniowych słów kilka
O moich nawykach żywieniowych słów kilka, czyli jak zmieniłam podejście do tego, co jem.
Odkąd pamiętam, starałam się przywiązywać wagę do tego, co jem, choć skłamałabym, gdybym powiedziała, że zawsze odżywiałam się zdrowo. O moich nawykach żywieniowych mogę powiedzieć, że czasami bywało z nimi różnie. Były okresy, kiedy jadłam bardzo zdrowo, jak i również bardzo niezdrowo. A to wszystko w zależności od etapu w życiu, konieczności zaangażowania się w sprawy bieżące (studia, nieregularny tryb pracy), kiedy człowiek musi skupić się w większym stopniu na innych rzeczach niż jedzenie. I oczywiście wtedy, kiedy większość dnia pochłaniały mi praca i nauka, niestety wracałam do złych nawyków. Wszystko było szybko. Szybkie zakupy najlepiej z gotowych półproduktów, szybki proces przygotowania posiłków, w końcu i jedzenie na szybko. Bez radości, chwili skupienia, bez czucia smaku.
Nigdy nie byłam typowym mięsożercą. Nie przepadałam za mięsem, choć miałam kilka ulubionych dań jak na przykład gołąbki babci Marysi czy pieczeń w śmietanie z kluskami śląskimi, jaką się robiło u mnie w domu rodzinnym. Z kolei moimi ulubionymi potrawami bezmięsnymi były wszystkie mączne, ziemniaczane oraz na szczęście dla mnie, warzywne dania. Więc średnio zdrowo.
Aż do momentu, gdy…
Na przełomie 2016 i 2017 roku mój kolega A. wspomniał mi o poście Dr Ewy Dąbrowskiej. Zagłębiłam się w ten temat do tego stopnia, że postanowiłam przeprowadzić post razem z moim mężem w celach zdrowotnych. Dla tych, którzy nie wiedzą, jest to 42-dniowy (może być krótszy) proces oczyszczania i uzdrawiania organizmu z wielu dolegliwości. Jest oparty głównie o dietę warzywno-owocową, której efektem ubocznym jest redukcja wagi (więcej o nim można przeczytać w książkach autorstwa dr E. Dąbrowskiej m.in. „Ciało i ducha ratować żywieniem”, a także grupie na Facebooku).
Po poście nasze nawyki żywieniowe, ale też co najważniejsze, preferencje smakowe zmieniły się o 180 stopni. Zaczęliśmy zwracać uwagę na jakość produktów, które kupujemy. Jemy dużo więcej surowych warzyw. Teraz nasze posiłki w 70% są wegetariańskie a tylko w 30% to produkty pochodzenia odzwierzęcego lub mięsne. Wszystko, co jemy, przygotowujemy sami od podstaw (staramy się używać produktów najwyższej jakości), czytamy etykiety. Byłabym hipokrytką, mówiąc, że jemy tylko same zdrowe rzeczy. To oczywiście w dzisiejszym świecie jest nierealne, ale od czasu postu staram się znajdować balans pomiędzy jedzeniem zdrowym i mniej zdrowym. Kiedyś na przykład jedliśmy dużo słodyczy kupowanych w sklepie. Teraz sama piekę ciasta i wiem, jaki jest skład.
A Ty jakie masz preferencje żywieniowe? Podziel się nimi w komentarzu 🙂

